Tagi

Francja (1) Indonezja (30) Kambodża (3) Malezja (11) Tajlandia (6)

19 Mar 2012

Gdzie jest Bromo?


Jeden z czynnych wulkanów wschodniej części Jawy chowa sie przebiegle za chmurami przez większość dnia. Najlepsza pora by go przylapac to wczesny poranek dlatego wędrowkę na szczyt trzeba zacząć jeszcze w nocy. Czeka nas kolejna wycieczka w ciemnosciach, opuszczamy schronisko o 4 rano. Tym razem bez żadnych szaleństw, za to w towarzystwie grupy Rodaków  przypuszczamy szturm na imponujący wulkaniczny stozek. Mamy z Kasią ogromną chęć by wybrać dziką,a wiec i ciekawszą trasę ale wola plemienia sprowadza nas na utarty szlak. Wspinamy się w zupełnych ciemnosciach, mamy tylko jedna slabo swiecaca latarke i jedynym sposobem by zlokalizowac towarzyszy jest wymiana kilku słów, czasem żart, czasem śpiew. Co jakis czas z bezkresnej czerni znienacka wylaniaja sie lokalni mezczyzni na koniach, probujac nawiązać rozmowę i przysparzają nam nie lada strachu.
Ostatni odcinek drogi to kilkadziesiąt niesymetrycznie ułożonych stopni po których wspinamy się dostając zadyszki. Gdy docieramy na krater , wciaz jest jeszcze ciemno, daje sie jednak czuc specyficzny zapach siarki i nasze podekscytowanie wzrasta, nie mozemy doczekac sie widoku ktory ukaze sie wraz z pierwszym dziennym swiatlem. Miejsca na szczycie jest niewiele, brakuje barierek zabezpieczajacych, wieje za to tak silny wiatr ze siadamy wszyscy obok siebie by czuc sie bardziej stabilnie. Co chwile znikamy w bialych jak mleko chmurach, z ledwoscia dotrzegam Kasie, az nagle czujemy porywisty podmuch wiatru i Bromo odslania przed nami swoje oblicze. Dymiace oko krateru jest jednym z najpiekniejszych obrazkow jakie zachowamy z tej podrozy. Jedno spojrzenie hen w dół wystarcza by przełknac ślinę ze strachem i poczuc sie zupelnie malym wobec tej niesamowitej sily natury.
Drogę powrotną odbywamy już same, pogoda zmienia sie blyskawicznie i silny wiatr wręcz spycha nas w dol wiec decydujemy sie zawrocic do schroniska. Tym razem wybieramy dziki szlak i prawie cały czas idziemy wspak bo widok Bromo za naszymi plecami jest tak wspaniały że aż żal tracić go z oczu. Utwierdzamy się w przekonaniu że Indonezja jest naszym ulubionym krajem, tak rożnorodnym, wciaż zaskakujacym. Stało sie, zakochalysmy sie w tym miejscu ponownie .
Szacuneczek Matko Naturo za tak piękne dzieło.







 






















2 comments:

  1. jeju, uwielbiam wulkany:) od kiedy w 2006r mogłam wieczorami podziwiać Etnę wypluwająca lawę, jestem w nich zakochana po uszy.. a tutaj nawet dymi, super! i zazdroszczę!:)

    ReplyDelete
  2. Podzielamy tę miłość, oprócz siły natury drzemnie w wulkanach coś niesamowitego co sprawia, że człowiek pada z zachwytu. Nie pozostaje nic innego jak kupic bilet do Indonezji, tam aż roi się od wulkanicznych stożków! :) Pozdrawiamy!

    ReplyDelete