Podczas checkowania się w hotelu orzymujemy informacje od obsługi ze wskazówkami dotyczącymi celebracji. Sprawa wydaje się byc poważniejsza niż sądziłyśmy więc zaopatrujemy się w jedzenie w proszku i napoje. W noc poprzedzająca Nyepi większość restauracji i klubów jest już zamknięta. Dzieje się tak również ze względów bezpieczeństwa, krążą pogłoski jakoby balijska policja miała otrzymać kilka dni wczesniej ostrzeżenie o planowanych zamachach terrorystycznych (wyspa Bali jest jednym z nielicznych miejsc w Indonezji gdzie nie wyznaje się islamu). Święto rozpoczyna się o 6 rano. Od tego czasu ruch zostaje wstrzymany na 24 godziny, do świtu dnia następnego. Ulice pustoszeją, rzeczywiście nie ma ani jednej osoby, motoru czy samochodu. Na śmiałków, którzy zdecydują się złamać rządowy zakaz czekają patrole policyjne, które transportują przechodniów prosto do lokalnego aresztu. Takich interwencji jest jednak niewiele, bo większości hoteli zadbała o odpowiednia ochronę, która nie ma prawa wypuszczać gości na zewnątrz. Gramy w scrabble, państwa i miasta, gadamy, czytamy, w końcu nudzimy się jak mopsy. Zapada zmierzch i obsługa hotelowa nakazuje nam zgasić światło.
Wyobrażamy sobie jak wyspa pogrążona w ciemnościach wygląda z lotu ptaka, patrzymy na gwiazdy, które jeszcze nigdy nie świeciły nad Bali tak jasno. A potem kładziemy się do łóżek o dziwnie wczesnej porze, więc zanim zaśniemy gramy w poszedł Jaś na targ i kupił, i w ostatnia literę, i owce liczymy. Lecz wszystko po cichu, cichutku, by nie narazić się złym balijskim duchom.
No comments:
Post a Comment