Co cztery nogi to nie dwie. Czlowiek zajdzie dalej i szybciej.
Ostatnie dwa miesiące , które spedziłam bez swojej kompanki u boku przysporzyły mi wiele trudności i uswiadomiły jak bardzo potrzebujemy siebie wzajemnie. Samotne podróżowanie jest do bani. Brakowało mi Kasinego towarzystwa, naszych żartów, rozmów o wszystkim i o niczym. Brakowało mi (o matko, kto by pomyślał, że kiedykolwiek to napisze!) pobudek o 7 rano, pytań czy wzięłam paszport, portfel, czy zapakowałam wszystko. W końcu wiem, o której mam lot, skąd odjeżdża autobus i co jest wartego zwiedzenia w danym miejscu. Zwiedzenia i zjedzenia , bo bezkarne opychanie się uchodzi Ci na sucho tylko w towarzystwie przyjaciółki. Nie mogłam doczekać się naszych wojaży wypełnionych śmiechem, gdy wystarczy jedno wzajemne spojrzenie by wiedzieć że Kelly z Anglii napewno nie bedzie naszą koleżanka, a John zapyta nas gdzie leży Polska. I nasz wspólny język, niezrozumiały nawet dla spotkanych po drodze Polaków, w którym obśmiewamy świat i siebie nawzajem.
Przed wyjazdem na lotnisko nie mogę spać, a gdy wybija godzina zero i widzę Kasię, odzianą w czapkę i szal w tym 35 stopniowym upale, to serce mi sie topi i przez kilka dobrych chwil zamiast słów wymieniamy tylko uściski i śmiejemy się jak szalone. Potem wyrzucamy szal, kozaki i kurtkę do pobliskiego śmietnika, a Kasia wyciąga swój precyzyjnie sporządzony grafik podróży i mówi: za 20 minut musimy zacheckować się na kolejny lot. Usmiecham się w duchu, jak dobrze mieć ją spowrotem. Witaj w domu Kasieńka!
No comments:
Post a Comment