Tagi

Francja (1) Indonezja (30) Kambodża (3) Malezja (11) Tajlandia (6)

16 Oct 2011

Na północ marsz!

Tędy, tamtędy. Którędy!?!
Sa rozne rzezby. Rzezby piekne i dostojne, rzezby marmurowe i okazale, i rzezby polskie, ktore bywaja kosztowne. Przemieszczanie sie autobusem po Malezji bywa drogie a kobiety w podrozy kaprysne, totez 110 ringgitow za dystans pomiedzy Tanah Rata a wyspami Perhentian wydaje nam sie niedorzeczne. Prychamy bezczelnie, obracamy sie na piecie, a wlasciwie pietach i postanawiamy wziac sprawy w swoje rece. Do naszego tria dolaczaja jeszcze dwa ogniwa, ktore przybyly wlasnie z pobliskiego miasta duchow zwanego Tapah( bo jak mowi George w Tapah nie ma NIC, absolutnie NIC), wiec jest nas piatka, mlodych i zdeterminowanych by jeszcze tego samego wieczoru napic sie piwa na jednej z polnocnych wysp. Niestety sprawa z gniewnymi marzycielami ma sie zazwyczaj tak,ze sprawy obieraja zupelnie inny bieg, niz sie spodziewasz. Okazuje sie ze dworzec autobusowy w Tanah Rata nie lubi spoznialskich i gdy docieramy na miejsce dowiadujemy sie ze jestesmy uwiezieni az do nastepnego poranka. Probujemy znalezc jakies rozwiazanie, wszystkie glowy pracuja na najwyzszych obrotach,ale jedyna opcja wydaje sie zbudowanie wlasnego pojazdu wiec na nic nasze wysilki. Mezczyzna pracujacy na dworcu podrzuca nam kilka pomyslow, wszystkie sa czasochlonne i kosztowne. Oczywiscie wybieramy rozwiązanie, które zdecydowanie nam odradza. Rzeźbienia więc ciąg dalszy. Lapiemy autobus do Ipoh, najblizszego duzego miasta w nadzieji na niezliczona ilosc polaczen do Kuala Besut, skad juz krotka droga do naszego malego malezyjskiego raju. W Ipoh jestesmy o 14 by juz kilka minut pozbyc sie zludzen co do powodzenia naszej misji. Mozemy wyruszyc na polnoc dopiero nocnym autobusem. Spedzamy wiele godzin w przytulnej hinduskiej knajpce zapijajac nudę lassi. Potem rozgrywamy zacieta partyjke w Scrabble, a nasza kreatywnosc sprawia ze angielski slownik wzbogaca sie o kilka nowych wyrazow. Woreczek z literkami pustoszeje, czas mknie do przodu i o 22 wsiadamy do autobusu.


Widzialysmy juz wielu szalonych kierowcow, hinduskich, chinskich ale Pan, ktory wiezie nas do Kuala Besut to wariat nad wariatami, ktory mknie po szosie jak przecinak, przyprawiajac nas o palpitacje serca. Na miejsce docieramy po 24 godzinach od momentu startu w Tanah Rata, za 137 ringgitow(!!!), po raz kolejny uświadamiając sobie, ze czupurność nie popłaca. Nic to jednak nie znaczy w porównaniu do wschodu słonca, ktory zastajemy w Kuala Besut.
Czas oczekiwania na autobusy: 10 h, dotarcie na miejsce: upiorne, widok wyłaniajacego się zza gór słonca: bezcenny.






No comments:

Post a Comment