Tagi

Francja (1) Indonezja (30) Kambodża (3) Malezja (11) Tajlandia (6)

20 Nov 2011

Koala Lumpur


Głowię się i głowię, dlaczego tak bardzo nie lubię Kuala Lumpur i przyznam, że nie przychodzi mi do głowy żaden konkretny powód. Malezja, samozwańczy numer 1 wśród krajów azjatyckich, to miejsce schludne i cywilizowane. Gdy kilka miesięcy temu, wylądowałyśmy w Kuala Lumpur po raz pierwszy, odetchnęłyśmy z ulgą po kilku tygodniach spędzonych w dzikich, hałaśliwych Indiach. Dziś nie pozostało już nic z tamtejszych zachwytów, Malezja męczy nas coraz bardziej, z każdą kolejną wizytą, z każdym kolejnym dniem. Różnorodność kulturowa, która zdaje się być największą duma narodową sprawia, że jest to kraj zlepiony z wielu kontrastów, które bardziej dają poczucie chaosu, niż interesującej wielobarwności. Zupa zrobiona ze wszystkiego co masz w lodówce, nie gwarantuje dobrego smaku.
Poza tym, uświadomiłyśmy sobie już dawno temu, że najważniejszym czynnikiem, który składa się na poczucie komfortu w danym miejscu jest bezpieczeństwo. Nie znajdujemy go tutaj zupełnie. Podczas gdy hasamy swobodnie, nawet nocna porą, w każdym innym kraju azjatyckim, w Malezji nie wypuszczamy się nigdzie po zachodzie słońca. Tutejsi Chińczycy czy Hindusi czują się znacznie swobodniej niż w swoich krajach i słyszałyśmy wiele historii o brutalnych napadach na obcokrajowców. Malajowie nie pozostają w tyle i co rusz również zapisują się w kryminalnych kartotekach.
Męczy nas również tutejsza pogoda, tęsknimy za orzeźwiającym powiewem wiatru, za wieczorem bez deszczu i duchoty. Czasami gdy wracamy z godzinnego spaceru, umoczone jak po tygodniowym aerobiku, mamy ochotę spakować się i wyjechać, tylko by dotrzeć gdzieś, gdzie będzie można odetchnąć świeżym powietrzem.
Niestety po przeanalizowaniu naszych kont bankowych, z przykrością stwierdziłyśmy, że takie szaleństwa nie wchodzą w grę a my migiem musimy znaleźć jakieś źródło dochodu. Nie minęło kilka dni, a już pracujemy w Kuala Lumpur, pracujemy bez krzty pasji i zapału, jednak bez wytchnienia, bo wiemy, że przyjdzie w końcu dzień gdy odbierzemy nasze ciężko zarobione miliony i ruszymy w świat.
Gdy myślę o Kuala Lumpur przypominają mi się słowa naszej malezyjskiej koleżanki. Pewnego dnia gdy siedziałyśmy na dachu naszego budynku, skąd rozciąga się piękny widok na miasto, spojrzała przed siebie i powiedziała: Spójrz, z tej perspektywy KL wygląda tak dostojnie, a gdy człowiek zejdzie na dół i zobaczy to wszystko z bliska, od razu ma ochotę się wyprowadzać. Nie ma trafniejszej pointy. Kuala Lumpur przypomina mi miłe lecz dzikie zwierzę. Z pozoru wygląda uroczo , ale gdy się zbliżysz, nigdy nie daje się przytulić. I choć wytrwale próbujemy, wciąż nie widać szansy by w końcu je oswoić.
Numer 1?

O wschodzie bywa pięknie...

...o zachodzie też.

No comments:

Post a Comment