Tagi

Francja (1) Indonezja (30) Kambodża (3) Malezja (11) Tajlandia (6)

21 Dec 2011

Aller guten Dinge sind drei


Nie zastanawiałyśmy się długo gdzie mogłybyśmy spędzić Święta. Tajlandia, jest jednym z naszych azjatyckich ulubieńców, miejscem, do którego zawsze wracamy z wielką przyjemnością. W drodze z Kuala Lumpur do Hat Yai, uswiadomiłyśmy sobie z rozbawieniem, że ileż wizyt w tym kraju, tyleż opcji dotarcia. Pierwszy raz dostałyśmy się do Tajlandii drogą wodną, przeprawiając się promem z malezyjskiej wyspy Langkawi do przejścia granicznego w Satun. Druga decyzja była zupełnie spontaniczna, popijałyśmy kawę w uroczej knajpce w Hanoi, szukając pomysłu na dalszą podróż, a następnego dnia siedziałyśmy już w samolocie do Bangkoku. Teraz przyszła kolej na drogę lądową. Po raz pierwszy przekraczamy tajską granicę w ten sposób. Smaczek, nie ma co.
Podróż malezyjskim autobusem, choć bardzo komfortowym, nie należy do przyjemności, ponieważ mrożenie pasażerów jest zabiegiem powszednim i bezlitosnym. Wydawało nam się, że jesteśmy dobrze przygotowane, jednak nawet nasze koce nie poradziły sobie z tymi temperaturami. Gdy docieramy do przejścia granicznego w Bukit Kayu Hitam okazuje się, że Tajlandia jest zamknięta. Spokojnie, tylko do 6. Do tego czasu ogrzewamy się, to na trawce, to na krawężniku.
Przekraczamy granicę o świcie. Ponieważ w sierpniu tego roku dla polskich obywateli zniesiono obowiązek posiadania wizy, zaoszczędzone tysiące bhatów roztrwaniamy w strefie duty free. Ciasteczka, cukiereczki, jakaś łyżeczka ;)
Krok za granicą, zza horyzontu wygląda słońce, pierwsze słońce, które widzimy od tygodni, buzie nam się cieszą i wystawiamy je do tego ciepłego, jasnopomarańczowego światła. Przebyłyśmy zaledwie kilkaset kilometrów, a wszystko wydaję się być tutaj zupełnie inne. Powietrze jest lżejsze, ludzie uśmiechnięci, albo to my po prostu tak szczęśliwe.
Po dotarciu do Hat Yai, przy porannej kawie, zastanawiamy się dokąd ruszyć. Lubię te nasze cygańskie pogawędki i szybkie decyzje, podejmowane zazwyczaj spontanicznie i przez wzgląd na chwilowe kaprysy. Bangkok! Wracamy do miasta, które zadziwia i porywa, do miasta, pachnącego zabawą i sexem.
Lodówka na kółkach.

Już nie w Malezji, jeszcze nie w Tajlandii.

Granica jest nasza!

Thailand welcome to.

Misia Strojnisia.



Komunikacja miejska w Bangkoku. Już prawie u celu.

Tuż, tuż.



No comments:

Post a Comment