Tagi

Francja (1) Indonezja (30) Kambodża (3) Malezja (11) Tajlandia (6)

4 Nov 2011

Hokus Pokus

W Indonezji, kraju, którego wiekszą część mieszkanców stanowią wyznawcy islamu, wciaz jest jeszcze wiele miejsca na zakazane praktyki, czyli czary. Aura panujaca wokół wszystkich niesamowitych opowiesci, nawet wśrod największych sceptyków, budzi respekt i pewnego rodzaju ciekawość.
Wygląda na to że nigdy nie opuścimy Bukittingi. Nasz maly pokoik w hotelu, do ktorego przeniosłyśmy się po kradzieży, znajduje sie na dachu, tuż przy wielkim tarasie, z ktorego rozciaga sie widok na cale Bukittingi. Rytualem stalo sie poranne picie kawy i spoglądanie na narastajacy chaos na ulicach. Rytualem rytualu stało sie rowniez towarzystwo Ronniego, pracownika hotelu, ktory jest teraz bardziej naszym kompanem i opiekunem. Dzis jednak obecnosc Ronniego, oprocz kilku stalych Darling I love you Darling, przyniosla rowniez pewną tajemniczą propozycję, ktorą wręcz wyszeptał nam na ucho.
Pojedźmy do szamana!- rzekl z blyskiem w oku. Do szamana?!? Szalenstwo! Wszystko inne jednak zawiodlo, a Kasia prawie wsiadala do samochodu zanim jeszcze Ronnie dokonczyl zdanie. Oczy jej lsnily na mysl o tym paranormalnym meetingu.
Droga prowadzila wzdluz uroczych wsi u podnóża wulkanu, w miare jak kręte ścieżyny wiodły nas coraz wyżej, ukazywal sie naszym oczom coraz pelniejszy widok na senne Bukittingi. Mijalismy piękne pola ryżowe przy dźwiekach indonezyjskiej muzyki, i poza zatkanymi uszami, w tej chwili nie odczuwalysmy najmniejszego dyskomfortu. Pierwszy raz od kryminalnego epizodu czulysmy sie zupełnie zrelaksowane.
Ronnie zatrzymywal sie w kazdym miejscu, ktore wzbudzało nasze zainteresowanie, zabral nas na Nasi Goreng do malutkiej przydroznej knajpki , pokazal imponujace pokolonialne budynki, a na podwieczorek zaproponowal przepyszne kokosowe i bananowe placuszki Bika, swiezo wyciagniete z buchających ogniem kotłów.
Po tych wszystkich atrakcjach samochod stanal wreszcie przy malej drewanianej chatce. Ronnie wyłączyl silnik, ,,Jesteśmy na miejscu'' rzekł pogodnie. Drzwi byly otwarte na osciez, sciagnelismy buty i nieśmiało weszlismy do srodka. W pustej izbie, siedzial w fotelu drobny, starszy mezczyzna. Przywital nas pojednawczym kiwnięciem głowy i nakazał usiąść. To zdecydowanie dodalo nam otuchy, choc zobaczyłam minę Kasi i wiedzialam że obie jestesmy spiete. Mezczyzni rozmawiali chwile po indonezyjsku, co jeszcze bardziej nasiliło naszą konsternację a potem ten maly, poważny czlowiek zamknal oczy i w pokoju nastala taka cisza, jakby kazdy z nas wstrzymal oddech. Zaciskając prawą dłon szaman powtarzał niezrozumiale dla nas slowa, trwalo to kilka minut i jak to zwykle bywa w najbardziej nieodpowiednich momentach, znowu chcialo nam sie smiac. Zachowalysmy jednak powazne miny.
Uzyskalysmy kilka nowych informacji, jednak zbyt malo konkretnych by podjac jakiekolwiek dzialania. Wiele rzeczy, o ktorych ten mezczyzna nie mogl wiedziec, sprawdzilo sie bezbłędnie i to wzbudzilo nasz podziw. Imponujace- pomyslalam, choc jeszcze kilka godzin wczesniej calą misje uważałam za bezcelową.
Wracalismy w milczeniu. Nie wiem czy naprawde bylysmy blisko jakichs nadwyczajnych sil ale to przezycie bylo fascynujace i wywarło na nas duze wrazenie.
Przed powrotem do Bukittingi zatrzymalismy się jeszcze dwukrotnie. Pierwszym przystankiem była lokalna szkoła, a raczej malutka klasa z zabitymi deskami oknami ( i to nie jest metafora!). Nauczycielka gdy spostrzegła zmierzajace w jej strone Bule,wyszla na zewnatrz i powitala nas serdecznie, wraz z kilkoma uczennicami schowanymi za jej spódnicą. Dziewczynki mialy akurat lekcje angielskiego, wiec nieoczekiwanie zostałam wypchnięta na srodek klasy i mialam prowadzic zajecia. Zaskoczenie plus moja absolutna nieudolność w wystąpieniach publicznych zapowiadaly fiasko, jednak po kilku minutach wszyscy mieliśmy wielka frajdę, choc dziewczynki, i rowniez nauczycielka nie rozumialy prawie slowa z moich barwnych opowieści o odleglym kraju zwanym Polską. Zanim sie obejrzalysmy w drzwiach izby stalo juz kilka innych osob i wszyscy przyglądali się tej ekspresyjnie gestykulujacej kobiecie, mowiącej w niezrozumiałym dla nich języku.
Bariera językowa nie przeszkodzila nam nawiązac jeszcze jednej przyjazni tego dnia. Odwiedzilysmy pracujacych na polu rolnikow, i znowu zostalysmy przyjete bardzo serdecznie, pogawedzilismy sobie troche przy pomocy rąk i usmiechów, zajadając podarowaną nam pyszną, swieżo uprażoną kukurydzę.
To był dobry dzień. Pełen dobrych wrażen i dobrych ludzi. I czarów. Czarów życzliwości.








No comments:

Post a Comment