Sultan zdumiony sila drobnego kanczyla, uznal to za dobra wróżbę i z malej rybackiej wioski utworzyl port wielki i bogaty, o ktory walczyly potem potegi swiata.I z tej historii powstala Melaka, urocze portowe miasteczko w poludniowej Malezji.
Wedlug niektorych zapisow jej nazwa zaczerpnieta zostala od drzewa, w cieniu ktorego odpoczywal Sultan, choc istnieje tez wersja ze slowo ,,mallakka'' wywodzi sie z jezyka tamilskiego i oznacza wspak, do gory nogami.
Droga z Kuala Lumpur zajmuje nam niecale dwie godziny.Tuz po dotarciu na miejsce zatrzymujemy podmiejski autobus, doslownie zatrzymujemy, posrodku drogi,wskakujemy w pedzie po schodach wysokich niczym góra, a potem z calym majdanem usadawiamy sie na pierwszych wolnych miejscach. Konduktor wydziera nam po bileciku i za ringgita docieramy do starej czesci miasta.
Malaka to urocze miejsce. Kolonialne wpływy sprzed wieków widoczne są na każdym rogu,wąskie uliczki z dziesiątkami osobliwych zakątkow,katolickie koscioly, urocze domki ciagnące się wzdłuż kanału.
Więc ja i moja Fruźka, wybieramy sie na romantyczny spacer, reka w reke, ramie w ramie, i tak sobie spacerujac kontemplujemy piekno tego miejsca. Nasze myśli zagłuszają co chwilę przejeżdające ryksze, ktore wpisaly sie na dobre w krajobraz miasta. Upstrzone jaskrawymi kwiatami, z tubami zamontowanymi w tylniej części pojazdu, ktorych moc jest tak wielka, ze wydobywajacą sie z nich muzyke slychac juz z oddali. Ryksiarze zdaje sie,rozmilowali sie najbardziej w techno, bo wiekszosc pojazdow dudni elektronicznymi dzwiekami. Kicz nad kicze,jednak nie mozemy powstrzymac smiechu widząc rodziny zwiedzajace Melake w rytmie Westbama.
Wieczorem idziemy na nabożeństwo do jednego z tutejszych kosciołów, msza, o dziwo, prowadzona jest po angielsku, ale wszystkie lawki wypelnione są po brzegi. Przez moment zapominamy, ze jestesmy w Azji, bo choc mowi sie, ze Melaka jest esencją Malezji, to dla nas jest to najmniej azjatyckie miejsce, ktore odwiedzilysmy na tym kontynencie.I tym europejskim akcentem zegnamy sie z Malezja i ruszamy dalej,i dalej, i dalej...
Na facebooku sie siedzi, w facebooku sie chodzi |
Kierunek: Indonezja! |
No comments:
Post a Comment